Jak wyżej w tytule mam na imię Aga, jestem mama fantastycznego nastolatka szczęśliwie zakochana od 15 lat w tym samym panie mężu
Od 10 lat hodujemy:
A problem mamy z Tosią, nasza kochana żółwicą czerwonolicą Dlatego proszę o pomoc
Tosieńka trafiła do nas w 2008 roku w maju, miała być wypuszczona do jeziora ze względu na swoje gabaryty. A my byliśmy dzień przed wyjazdem w góry, no i musieliśmy jechać do zoologicznego:akwarium , grzałka, jedzenie, odrobaczanie itd.Pokochaliśmy ją od 1 dnia.Zeszłą i poprzednią zimę pływała w akwarium jadła, żywa i wesoła.Tej zimy.....zaczęła być od miesiąca osowiała, nie jadła, apatyczna....Weterynarz dał jej witaminy.Nie pomogło. Wstałam tydzień temu rano a moja niunia...umarła.Jakiż w domu był płacz i rozpacz!!!! Mąż zniósł ją w misce do piwnicy.Postanowiliśmy wieczorem pojechać do weterynarza w celu "Upewnienia się "że umarła(( I szok:zanim pojechaliśmy wzięłam ja na ręce a ona...podkurczyła łapkę!!!! Biegiem do domu, miskę napełniliśmy do polowy karapaksu wodą, zdaliśmy sobie że ona hibernuje! I tu mam Pytania:
1) Czy to że śpi- oznacza że weszła w wiek dorosły?
2) czy to prawda że woda ma mieć 3-5 stopni?
3) czy w tym czasie mam jej wrzucać do miski jedzenie?
4) Czy będzie spala do marca czy krócej?
5) Jak uniknąć szoku po przeniesieniu do domu, podnosząc codziennie temperaturę , jeśli tak to ile czasu i o ile?
6)jakie jej kupić witaminy, minerały po wybudzeniu?
7) czego unikać, co zastosować po obudzeniu?
8) czy muszę ja wówczas zawieść do weterynarza?
Proszę , potraktujcie mnie poważnie, to dla mnie bardzo ważne! Nie piszcie mi: zrób zupę z niej, popielniczkę. kochamy ją, i chcemy jak najlepiej.Z góry dziękuję za rady.Pozdrawiam .
Offline